piątek, 31 maja 2013

2.Czyli się zgadzasz na wieczór?

Rozdział 2
"Czyli się zgadzasz na wieczór?"

-Skończyłem – Justin  uśmiechnął się sam do siebie, a białą kredę położył koło tablicy – Nie sądzę, aby inni zrozumieli o co chodzi, więc wytłumaczę to…
-Justin to ja jestem nauczycielem, a ty w tym momencie odpowiadasz i pracujesz na swoją ocenę. Czemu chcesz tłumaczyć swoim kolegom z klasy coś, co wszyscy powinni umieć? Nikt nie zgłosił nie przygotowania  - Chłopak trochę się zmieszał i teatralnie wywrócił oczami. Ta kobieta potrafi zirytować najbardziej spokojnego ucznia w całej klasie, nawet mnie. A to jest dziwne, ponieważ z reguły to nauczyciele narzekają na mnie – Po prostu chciałem pomóc innym, czy jest w tym coś złego?
-Czy ty rozumiesz co przed chwilą powiedziałam? Nie będziemy marnować czasu, na coś co klasa teoretycznie powinna już umieć. Denerwujesz mnie. Za ten czas, który w tej chwili poświęcam Tobie, powinnam już przepytać co najmniej 3 osoby. Najpierw wymyśliłeś sobie, że nie będziesz mówić publicznie przed klasą, a teraz nagle chcesz jej wyjaśnić na czym polega zadanie. Coś kombinujesz – Nauczycielka zdjęła okulary, a swój wzrok przeniosła na chłopaka. Przyglądała mu się uważnie przez jakiś czas, ale gdy zauważyła, że nic nie wyciągnie od Justin’a, zrezygnowana otworzyła dziennik. Starannie wpisała ocenę w odpowiednią rubrykę i oddała mojemu przyjacielowi zeszyt – Jeżeli na drugi raz też tak będziesz się zachowywać, to dowiem się o co chodzi i będziesz mieć przechlapane. Siadaj już i mnie więcej nie irytuj.
Chłopak odwrócił się w kierunku klasy z dużym uśmiechem na ustach i zajął miejsce w swojej ławce. Chwilkę później odwrócił się do mnie i pokazał pięć palców, co było równoznaczne z jego oceną. Poruszył zabawnie brwiami, chwaląc się swoim stopniem. Roześmiałam się z jego miny i zerknęłam na zegar, wiszący na jednej ze ścian sali. Do przerwy zostały jeszcze dwie minuty. Wychodzi na to, że genialny Justin uratował nam tyłki. Fizyczka może być troszkę wnerwiona tą sytuacją, ale kto się nią będzie przejmować? Moje rozmyślenia przerwał dzwonek szkolny. Wszyscy zaczęli się przepychać, aby wyjść z sali. Nie wiele myśląc prześlizgnęłam się koło paru osób, ponieważ właśnie skończyliśmy lekcje, a chciałam jeszcze porozmawiać z Natalie. W pewnej chwili usłyszałam czyjś jęk i odwróciłam się za siebie, by zobaczyć poszkodowaną osobę.
-Przepraszam… - Powiedziałam do Justin’a, który trzymał jedną rękę na swoim ramieniu, a wargi wykrzywił w grymas. Na moją twarz wkradł się mały uśmiech, ponieważ mina chłopaka była bezcenna.  On nigdy nie potrafi być poważny, może czasem się stara, ale nie wychodzi mu to – Nic Ci nie jest?
-Nie, wszystko w porządku, ale na drugi raz uważaj, bo jeszcze wpadniesz na mnie – Zaśmiał się przy tym, ukazując swoje białe zęby.
-Chyba nie chcesz dostać drugi raz – Wystawiłam w jego kierunku język – Muszę iść, bo chcę jeszcze złapać Natalie po drodze.
-Może nie ucierpi tak jak ja przed chwilą – Rzucił na odchodne, a ja przymrużyłam lekko oczy w jego stronę – Dobra, dobra. Lepiej już idź, bo ucieknie Ci. Na razie princesso.
Gdyby nie to, że Justin znajdował się już dość daleko ode mnie, to z pewnością oberwałby. Przyśpieszyłam tempo i wyszłam z budynku. Wtedy ujrzałam rudowłosą przy bramie do szkoły, która  chciała wsiadać do autobusu szkolnego.
-Natalie! – Krzyknęłam, a większość osób, które znajdowało się nie daleko popatrzyło na mnie. W tej grupie ludzi znajdowała się szukana przeze mnie dziewczyna. Pomachałam do niej i pokazałam, aby poczekała tam na mnie. Poprawiłam torbę na ramieniu, podbiegając do niej.
-Dzięki, że poczekałaś – Wzięłam głęboki wdech – Gdzie mieszkasz? Może nie daleko, to się przejdziemy na nogach? Pogadamy przy okazji.
-Coś koło piętnastu minut od szkoły na lewo. A ty? Jeśli nie masz po drodze, to nie musi…
-Właśnie mam drodze – Przerwałam rudowłosej i uśmiechnęłam się szeroko – i chyba nawet  mieszkam nie daleko Ciebie, ale to się okaże.
-W takim razie chodźmy – Ruszyłyśmy w stronę naszych domów.
-Wiesz, zawołałam Cię, ponieważ chciałam z Tobą porozmawiać – Spojrzałam na dziewczynę, zaciekawiona sposobem, w jaki zareaguje. Natalie mrugnęła oczami i rzuciła mi zdziwione spojrzenie – To nic takiego. Po prostu chciałam się zapytać jak oceniasz dzisiejszy dzień i czy przyjdziesz do mnie dzisiaj. Pierwsze dni w tym mieście, więc pewnie chciałabyś się dowiedzieć, gdzie znajdują się jakieś ciekawe miejsca. Z chęcią pomogę.
-Spadłaś mi chyba z nieba. Już się bałam, że się zgubię, gdy będę szła do centrum, lub do McDonalda – zaśmiała się i poprawiła spadającą torbę z jej ramienia – A jak z tym spotkaniem?
-Jakim spotkaniem? –Zmarszczyłam brwi i przez chwilę przypatrywałam się twarzy dziewczyny. Po krótkiej chwili przypomniałam sobie zdarzenie w stołówce. No tak, w tym czasie, gdy oni omawiali szczegóły, ja zakuwałam na angielski – Aaaa, już wiem. Przepraszam, ale zupełnie o tym zapomniałam. Ustaliliście coś konkretnego?
-Yyyy – Udawała zdezorientowaną a po chwili roześmiała się- Przy nich nie da się ustalić coś konkretnego. Przez cały czas się śmiali!
Mimowolnie zachichotałam. Natalie powinna się przyzwyczaić do takich sytuacji, ponieważ będzie z nimi przebywać większość czasu.
-Jak zwykle – oblizałam wargi i posłałam szeroki uśmiech w stronę dziewczyny – Masz może rodzeństwo?
-Tak, niestety jestem skazana na starszego brata – Westchnęła i przewróciła oczami. Prawdopodobnie nie lubi chłopaka, no ale jakie rodzeństwo lubi siebie nawzajem? Chyba naprawdę trudno takie znaleźć, choć nie mówię, że takich nie ma – Chociaż czasem się przydaje. Wiesz, jakieś imprezy albo głupie zadanie domowe
-W końcu od tego jest rodzeństwo, żeby je wykorzystywać – Zaśmiałam się -  Ja muszę sobie sama radzić, ale nie jest tak źle. Mam własny pokój i nie muszę się dzielić telewizorem. Nie byłabym w stanie przegapić odcinka Pretty Little Liars, bo ktoś ma ochotę obejrzeć coś innego.
-Też oglądasz ten serial? – zapytała z uśmiechem na twarzy – Ja go oglądam chyba od pierwszego odcinka! Zawsze wywołuje u mnie ciarki. Zazwyczaj wyganiam wszystkich z salonu, bo lepiej żeby nie widzieli scen, gdy Toby i Spencer są sami
-Oczywiście, że tak! O boże, nareszcie będę mogła z kimś o tym pogadać. Justin już jest chyba znudzony, moimi wywodami na temat tego, kim jest „A” – zachichotałam z wypowiedzianych przeze mnie słów i dalej szłyśmy w kierunku naszych domów.

*****
Rozglądnęłam się po mieście, zastanawiając się co najpierw pokazać nowo poznanej dziewczynie. Tutaj jest tyle ciekawych miejsc, że nie jestem w stanie wybrać. Nawet nie jestem pewna, czy zdążymy zwiedzić wszystko co mam w planach. Westchnęłam głośno i swój wzrok skierowałam na rudowłosą.
-Wybieraj. Co chcesz pierwsze zobaczyć. Ja nie potrafię się zdecydować – Zaśmiałam się, a w stronę dziewczyny posłałam zachęcający uśmiech.
-Musisz mi to robić? – wykrzywiła twarz i jęknęła cicho – Za dużo tego wszystkiego. Ale najpierw może chodźmy do jakiegoś baru, bo umieram z głodu.
-Wiesz, nie musimy wszystkiego dzisiaj zwiedzać. Zostawimy niektóre miejsca na inne wypady. Zresztą chłopaki na pewno niedługo nas na nie wyciągną. Oni po prostu nie potrafią usiedzieć spokojnie w domu, a jest wiele pożytecznych zajęć, którymi mogliby się zająć. Na przykład nauka – zmierzyłyśmy się nawzajem wzrokiem, a po chwili ledwo oddychałam ze śmiechu – Dobra, to może nie jest zbyt ciekawe, a widok Justina i Chrisa uczących się, jest nie realny. Uwierz.
-Domyślam się – przetarła łzę, która spływała po jej policzku – Patrz do czego doprowadziłaś! Płaczę ze śmiechu przez Ciebie!
-Oj no przepraszam, ale to było silniejsze ode mnie – weszłyśmy do jedynego McDonalda w tym mieście. Podeszłyśmy do lady, przy której o dziwo nie stał żaden klient. Najwidoczniej miałyśmy szczęście, bo w lokalu znajdowało się wiele osób, spożywających posiłki.
-Dzień dobry, polecamy państwu dzisiejsze danie dnia. Co podać? – Spojrzałam na pracownika, który właśnie wymówił podstawową formułkę, którą kierował pewnie do każdego klienta. Okropna monotonia. Nie byłabym w stanie pracować w takim miejscu. Jednak gdy  ktoś nie ma lepszej posady, to lepiej tu, niż nigdzie. Nie każdy jest w dobrej sytuacji finansowej.
-Dla mnie shake czekoladowy – popatrzyłam pytająco na Natalie – A ty co bierzesz?
-Też shake tylko truskawkowy – wyciągnęła z kieszeni portfel i zaczęła szukać drobnych. Położyłam rękę na jej portfelu, a dziewczyna spojrzała na mnie zdezorientowana.
-Daj spokój, ja zapłacę, przecież Cię zaprosiłam w końcu.
-No tak, ale..
-Musimy to przerabiać? Następnym razem ty zapłacisz, zgoda?
-Niech będzie, ale nie myśl, że o tym zapomnę.
Wyciągnęłam z kieszeni kilka dolarów, które położyłam na ladzie. Po krótkiej chwili zamiast pieniędzy stały dwa wysokie kubeczki. Chwyciłam oba i ruszyłyśmy w stronę wolnego stolika. Natalie uśmiechała się głupio, więc zaśmiałam się z jej zachowania.
-No co się tak śmiejesz? – zmarszczyłam brwi. Nie lubię, gdy ktoś się śmieje, a ja nawet nie wiem z czego.
-Serio nie widziałaś? – zachichotała i sięgnęła ręką po swój napój.
-Wciąż nie rozumiem o co chodzi.
-Ohh, to nic takiego. Po prostu, gdybyś zauważyła jak ten Dave pożerał Cię wzrokiem – ponownie zaśmiała się, a ja wraz z nią.
-Nie zwracam uwagi na takie rzeczy, bo on tu pracuje i może mieć później kłopoty. Poza tym to właściwie jestem pod wrażeniem, że znasz jego imię.
-Po prostu przeczytałam z jego identyfikatora – wystawiła w moim kierunku język. Przypatrywałam się jej przez dłuższą chwilę i nawet nie spróbowałam przez to swojego shake’a – No przestań już. Żartowałam tylko.
-Już myślałam, że tego nie powiesz
-Ty potrafisz zabić wzrokiem, nie wytrzymałabym tak dłużej – zaśmiała się, a ja zwycięsko uśmiechnęłam się.
-Prawdę mówiąc, to nie wiem czy shake jest dobrym rozwiązaniem na głód – przyjrzałam się napojowi i upiłam nie wielką część.
-Pewnie nie, ale jakoś nie mam dzisiaj ochoty na te śmieciowe jedzenie – westchnęła i potrząsnęła swoim kubkiem, aby sprawdzić czy jeszcze coś zostało – Ja już skończyłam.
-Patrz na mnie i zazdrość, bo jeszcze mam.
-Nie ma czego, bo nie lubię czekolady – uśmiechnęła się delikatnie.
-Jak to nie lubisz? – spojrzałam  na dziewczynę z szeroko otwartymi oczami.
-Normalnie. Kiedyś Ci opowiem – uśmiechnęła się tajemniczo.
-To idziemy?
-Ale jeszcze nie skończyłaś – wskazała na mojego shake, ale ja machnęłam lekceważąco ręką.
-Nie przejmuj się tym, wypiję, gdy będziemy chodzić. Nie przeszkadza mi to – wstałam od stolika i ruszyłam w kierunku wyjścia. Natalie poszła jeszcze wyrzucić pusty kubek, a ja, przez tą dziewczynę, rzuciłam okiem na chłopaka, obsługującego klientów. Był średniego wzrostu, dobrze zbudowany z wysportowaną sylwetką. Czarne krótkie włosy i miły uśmiech. Żałuję, że nie przyjrzałam mu się wcześniej, aby poznać kolor jego oczu. Z pewnością są hipnotyzujące. Nie mam pojęcia co ten chłopak robi w tym miejscu, ale chyba pierwszy raz go widzę. Wygląda na kogoś, kto jest w moim wieku, więc jestem trochę zdziwiona, że pracuje. Poczułam lekkie szturchnięcie i natychmiast odwróciłam się jak oparzona.
-Chris! Chcesz, żebym na zawał zeszła! – wysyczałam cicho, ale przytuliłam chłopaka na przywitanie.
-Przepraszam, no ale tak się wpatrywałaś w coś, a raczej w kogoś… - spojrzałam na niego morderczym wzrokiem i podniosłam jedną brew do góry – Dobra, nic nie mówiłem.
-Tak i tej wersji się trzymajmy. Sam przyszedłeś? – zapytałam, ponieważ wokół nie widziałam żadnego z jego kumpli, a rzadko wychodzi gdzieś sam.
-Yhmmm, Justin powinien gdzieś tu być – obejrzał się wokół, ale widocznie nigdzie nie dostrzegł chłopaka. Podrapał się z zakłopotaniem po głowie – Był tu jeszcze przed chwilą, a ty sama?
-Nie. Czekam na Natalie. Pokazuję jej fajne miejsca tutaj – uśmiechnęłam się wesoło, ale obejrzałam się za siebie, czy nie widać rudowłosej. Nie wracała już od dłuższego czasu. Mam nadzieję, że nie poszła do domu beze mnie.
-Może dołączymy do was? – włożył ręce do kieszeni i przymrużył lekko oczy, w których mogłam ujrzeć swoje odbicie. Cholera, od kiedy ja zwracam uwagę na takie rzeczy?! Zamrugałam kilkakrotnie oczami i wzięłam głęboki oddech. Przywróciłam na moją twarz uśmiech i zaśmiałam się cicho.
-Wtedy z wieczoru nici.
-Czyli się zgadzasz na wieczór? – otworzył szeroko usta, ale po chwili je zamknął. Zachichotałam i pokiwałam delikatnie głową.
-Ale Justin ma mi napisać ściągi na historię - przeczesałam dłonią włosy i nagle poczułam czyjeś dłonie na biodrach. Chciałam się odwrócić, ale ktoś mocno mnie trzymałam. Spojrzałam przestraszona na Chris’a, ale ten nie miał zamiaru nic robić, tylko uśmiechał się głupio pod nosem.
-Oczywiście princesso – Ktoś wyszeptał mi to do ucha. Zadrżałam, ale wzięłam głęboki oddech. W jednej chwili zrobiło mi się gorąco, ale zorientowałam się również co się dzieje.  Miałam wielką ochotę wydrzeć się na Justin’a. Chłopak puścił mnie i stanął obok Christiana, uśmiechając się szeroko. Tym samym poczułam ogarniającą mnie wściekłość – Zanim coś powiesz, pamiętaj, że jesteśmy w miejscu publicznym.
-Już jestem – Obok mnie stała Natalie. Lekko zarumieniona? Nie przyglądałam się dokładnie, bo wtedy miałam ochotę odegrać się na Justinie. Kiwnęłam głową.
-Nie żyjesz – wysyczałam przez zaciśnięte zęby i wyciągnęłam przyjaciela za kaptur od bluzy z lokalu. Z całej siły uderzyłam go w ramię, ale ten nawet nie zareagował! – Ty bólu nie czujesz, czy co?!
-Czuję, po prostu jesteś trochę słaba princesso. No już, nie złość się – uśmiechnął się przepraszająco, a ja wywróciłam oczami.
-Masz mnie tak więcej nie straszyć! Wiesz jak się bałam? W dodatku Chris nawet nie zareagował! – powiedziałam smutno.
-Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać.
-Ja też nie będę mogła się powstrzymać – uśmiechnęłam się szeroko na samą myśl dogryzienia Justinowi.
-Sugerujesz coś? – chłopak popatrzył na mnie spod byka a ja zaśmiałam się z jego miny. Pożałuje sobie tego co zrobił. Nie wolno mnie tak straszyć.
-Tylko ostrzegam – uśmiechnęłam się niewinnie i odwróciłam za siebie. Dostrzegłam Natalie i Chrisa, którzy zmierzali w kierunku moim i Justina. Założyłam ręce na piersi i popatrzyłam wyczekująco na Chrisa. Chłopak złapał moje spojrzenie i schował się za Natalie. Ta tylko się zaśmiała i szybciej podeszła.
-No już nie chowaj się Chris! I tak cię dopadnę – Powiedziałam, widząc jego nie udolne krycie się.
-Dobra, kiedy indziej się na nim odegrasz, bo musimy już iść – Wtrącił Justin, który podszedł bliżej mnie. Westchnęłam cicho.
-No to już muszę wymyślić dwa numery, nie ułatwiasz mi życia Justin – Wywróciłam oczami i podeszłam do Natalie, odciągając ją od chłopaków.
-Co?! Ale ja Ci nic nie zrobiłem! – Zaprotestował Chris, patrząc na mnie smutnymi oczyma. Kiedy on się nauczy, że odkąd skończył 10 lat, ta mina na mnie nie działa..

-Pozwoliłeś Justinowi mnie przestraszyć i nie zaprzeczaj, bo nie przyjdziemy dzisiaj! – Pogroziłam im palcem i poszłyśmy w zupełnie innym kierunku niż Justin i Chris.

*****

Hejoo, przepraszam, że nie publikowałam ponad pół roku, ale ile razy otwierałam worda to nic nie dałam rady napisać :C i tak to co publikuję to jest połowa tego co miałam w planach, ale stwierdziłam, że lepsze to niż nic, racja? Jestem zaskoczona, że jakaś grupka osób zainteresowała się moim blogiem. To wiele dla mnie znaczy <3 A jeśli wciąż będziecie czytać to opowiadanie, mimo że tak długo nie publikowałam to was kocham ogromnie (: Postaram się publikować w miarę często w okresie wakacji. Gdy zrobią się większe luzy w szkole, to będę się starać wykorzystywać czas na napisanie rozdziału. Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję że mi wybaczycie <3
p.s. jeśli chcecie się ze mną skontaktować to śmiało piszcie na twittera. Klikając na link ‘kontakt’ automatycznie was tam przenosi C:
little_girl