niedziela, 18 listopada 2012

1. "Poznaj moją koleżankę..."



Rozdział 1
„Poznaj moją koleżankę…”
Matematyka. Przedmiot, który niektórzy uwielbiają, a inni wręcz nienawidzą. Właśnie dzięki niemu ledwo przechodzą z klasy do klasy. Na tej lekcji zwykle panuje cisza. Pewnie  dlatego, że klasa jest spokojna. Tak, to pewnie jest głównym powodem. Nigdy nie spodziewałam się, że w liceum trafię na tak opanowaną klasę. Spoglądając wstecz, to gimnazjum kojarzy mi się z nieustającym harmiderem i krzykiem nauczycieli. Sama się sobie dziwię, że wyniosłam coś z lekcji i dostałam się do tej szkoły. Momentami brakuje mi tej gwary na lekcjach. Z chęcią dałabym coś z siebie do tej sali, ale brakuje mi przyjaciółki... Tak, osoby z którą mogłabym się wygłupiać w nieskończoność i zwierzać z sekretów. Co prawda jest Justin, ale to zupełnie co innego. Zresztą ostatnio ostatni czas nie żyjemy w zgodzie. Wracając do tematu, ktoś wtargnął z wielkim hukiem do sali. Wszystkie pary oczu skierowały się na owego osobnika, a raczej osobniczkę. Nauczycielka przerwała rozwiązywanie równania i spojrzała na dziewczynę. Jej długie kasztanowe włosy opadały na biodra, a w jej niebieskich oczach można było dostrzec iskierkę zabawy. Nie była brzydka, wręcz przeciwnie była prześliczna. Jednak jej słodkość na tym się kończy. Nie była ubrana jak typowa dziewczyna, po prostu miała swój styl. Czarne convers'y, zwykłe rurki i zwiewna bluzka z napisem 'Fuck off bitches'. Miała kilka naszyjników, jeden z nich był w kształcie imienia, chyba jej. "Natalie". Pani Rocks przekrzywiła uśmiech. Widocznie postać nowej uczennicy jej nie zachwyciła. Zaśmiałam się cicho pod nosem, czując że zaczyna się prawdziwy chaos w naszym liceum. Ruda zaburzy wszystkie hierarchie panujące w budynku.
- Przedstaw się klasie - Kobieta usiadła na fotelu i zaciekawieniem przypatrywała się dziewczynie. Tak samo jak i reszta klasy. Spojrzałam w lewo i miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Otóż Hannah nie zadowolona z obecności 'nowej' udawała, że spisuje zadanie. Wyczuwa jakąś konkurencję?
- Jestem Natalie. Natalie Cyrus. Wystarczy? - Spojrzała zniecierpliwionym wzrokiem na nauczycielkę.
- A może podzielisz się z nami swoimi zainteresowaniami? - Rocks widocznie zignorowała pytanie Natalie i chciała dowiedzieć się czegoś o nowej uczennicy.
- Przepraszam panią, ale jestem trochę zmęczona po podróży - Zamrugała parę razy oczami, a jej wzrok mówił sam za siebie.
- Dobrze, siadaj. Proszę o ciszę! - Podniosła trochę ton głosu - Zapoznacie się z koleżanką na przerwie.
Po klasie rozbiegł się dźwięk niezadowolonych uczniów. Większość liczyła na to, że minie trochę lekcji na poznanie się z 'nową'.  Znając życie i tak ponad połowa nawet nie powie jej cześć później. Zawsze tak było, każdy dbał o siebie i swoich znajomych. Ja starałam się pomóc nowym uczniom, ponieważ domyślam się, że nie jest miło, gdy nikogo się nie zna. Natalie przeszukała wzrokiem po klasie wolnego miejsca. Nagle zatrzymała się na mnie i ruszyła w moim kierunku. No tak, w końcu siedzę na końcu sali sama. Justin wolał siedzieć z Chris'em.
- Effy - szepnęłam i wystawiłam w kierunku rudej rękę. Posłałam jej zachęcający uśmiech, a ona uścisnęła moją dłoń. Czyżbym znalazła przyjazną duszę?

*****

- Więc czemu mnie wzięłaś pod swoje skrzydła? Jesteś przewodniczącą szkoły, a może z jakiegoś komitetu powitalnego? Wcześniej takie rzeczy zdarzały się - Zapytała rudowłosa, gdy wyszłyśmy na przerwę. Domyślam się, że przeprowadzała się miliony razy.
- Nic z tych rzeczy, zresztą one są drętwe i lizusy jakich mało - Zaśmiałam się - Po prostu wyglądasz sympatycznie i stwierdziłam, że być może się dogadamy.
- Miałaś rację - Posłała w moją stronę ciepły uśmiech
- Jaki numer szafki Ci przydzielili? – Spojrzałam na nią pytająco. Nie wiedziałam, w którą stronę iść. W naszej szkole szafki są dosłownie wszędzie, więc trochę trudno jest odnaleźć właściwą, szczególnie gdy jest się nowym. Pamiętam mój pierwszy dzień szkoły. Zalicza się on do jednej z największych katastrof mojego życia. Wpadłam na dyrektorkę, pomyliłam salę i w dodatku moja spódnica przeżyła mały kryzys. Gdy zobaczyłam ją w domu, to tylko modliłam się, że może nikt nie zobaczył małego rozdarcia, które prowadziło w górę w taki sposób, że było widać moją bieliznę.
- Ymmm... - Popatrzyła na kartkę - 350
- Czyli naprzeciwko mojej. Ja mam 425 - Uśmiechnęłam się wesoło i powędrowałam do mojej szafki. Włożyłam książki trzymane przeze mnie w ręce i wyjęłam inne do przedmiotu, który miał być na następnej lekcji. Podobnie zrobiła Natalie. - Aha, jakbyś miała jakieś problemy z szafką to się nie martw. Matt!
Zawołałam szatyna, który podszedł do nas z uśmiechem na ustach. Kiedyś uśmiechał się tylko do mnie. Zgadza się. Jest moim byłym chłopakiem. Na początku było dosyć fajnie, no ale później… W roli chłopaka się nie spełnił, za to jest znakomitym kolegą. Czasem potrafi być naprawdę pomocny.
- Matt. Poznaj moją koleżankę. Właśnie dzisiaj jest jej pierwszy dzień w tej szkole. Została przydzielona do mojej klasy – Swój wzrok skierowałam na rudowłosą - Natalie to jest Matt, chodzi on do równoległej klasy.
- Miło mi - Złapał delikatnie dłoń dziewczyny i pocałował ją. Natalie zarumieniła się lekko, ale po chwili ochłonęła. Zabrała rękę i szybko schowała ją do kieszeni spodni.
- Mam nadzieję, że pomożesz koleżance gdyby miała jakieś problemy z szafką lub inne w szkole.
- Oczywiście królewno - Puścił do mnie „oczko” i wrócił do swojego towarzystwa.
Przez korytarz przepychał się tłum uczniów,  za to my szłyśmy korytarzem zupełnie się nie śpiesząc.  Dziewczyna odwróciła głowę i spojrzała w miejsce, gdzie znajdował się Matt.  Był trochę daleko od nas, więc na pewno nie mógł usłyszeć naszej rozmowy.
- Gej? – Jej oczy skierowane były w moim kierunku, a ja momentalnie zaśmiałam się z wypowiedzi Natalie.
- Nie – mówiąc to przeciągnęłam ostatnią literę - To mój były chłopak. Prawdopodobnie już wiesz czemu były. Zresztą twoja reakcja mówi sama za siebie.
- Domyślam się, ale nie jestem pewna czy to to.
- A co masz na myśli? - Popatrzyłam pytająco.
- Podrywał wiele dziewczyn? - Uniosła jedną brew do góry.
- Zgadza się. Zresztą jak z nim chodziłam, byłam mała siksą. Wiesz, pierwszy chłopak i te sprawy - Roześmiałam się na same wspomnienia – Chłopak z niego nie najlepszy, ale kumpel wspaniały. Tak w ogóle to skąd przyjechałaś?
- Przyjechałam z Nowego Jorku, ale moim rodzinnym miastem jest Londyn. Moja babcia wciąż tam mieszka.
- Nie słyszę akcentu
- Miałam może trzy, cztery lata jak się stamtąd wyprowadziłam. Później rodzice zapisali mnie do żłobka i tam się nauczyłam mówić jak prawdziwy Amerykanin - wypięła dumnie klatkę piersiową i roześmiała się ze swojego gestu.
- Eff! - usłyszałam znajomy głos. Natychmiast odwróciłam się za siebie i zobaczyłam zmierzającego w moją stronę Justin'a. - Możemy pogadać? Na osobności?
Spojrzałam na rudowłosą, a on kiwnęła delikatnie głową. Odeszłam z chłopakiem na bok, tak żeby nie przeszkadzać uczniom przechodzącym przez korytarz. Poza tym lepiej, żeby nikt nie słyszał naszej rozmowy. Po ostatniej sytuacji nie spodziewałam się miłej konwersacji.
- O czym chciałeś pogadać? - Zapytałam prosto z mostu, ponieważ zdenerwowało mnie jego wczorajsze zachowanie. Chciał mi wmówić co mam robić, a dzisiaj przychodzi ze smutnym wyrazem twarzy. Pewnie chce mnie przeprosić.
- O ostatnim. Przepraszam. Naprawdę nie chciałem, aby to zabrzmiało w ten sposób - Powiedział skruszony i popatrzył na mnie smutno.
- Nie chciałeś, ale tak wyszło. Miałam wrażenie jakbyś nie był moim przyjacielem, a co najmniej rodzicem  - Byłam z nim całkowicie szczera. Bardzo chciałam się z nim pogodzić, ale nie mogłam rzucić się mu od razu w ramiona. Nie powinien myśleć, że zawsze wybaczę każdy jego błąd.  Pomimo to, jednak brakowało mi jego obecności. Niby jeden dzień, ale noc bez sms'a o treści "Dobranoc :)" to zmarnowana noc. Pewnie łatwo wywnioskować, że przez ostatnią noc spałam tylko może dwie godziny. Nienawidzę tego uczucia, gdy nie odpływam w krainę snów, pomimo zamkniętych oczu.
- Wiem. Nie powinienem był starać się kierować twoim życiem. To ty podejmujesz decyzje, nie ważne czy złe czy dobre. Ja jako przyjaciel będę Cię wspierał. Jeszcze raz przepraszam za moje zachowanie Effy. Zachowałem się jak idiota. Nie potrafię wytłumaczyć mojego zachowania... Wybaczysz mi przyjaciółko? - Wypowiedział te słowa, patrząc w moje oczy. Przez cały czas nie tracił kontaktu z nimi. Czułam się skrępowana, jednak gdy docierał do mnie sens wypowiadanych przez niego słów, poczułam się szczęśliwa. Mimowolnie na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Przytuliłam Justin'a bardzo mocno.
-Oczywiście przyjacielu, nawet nie wiesz jak tęskniłam przez ten jeden dzień - szepnęłam mu na ucho, a po oderwaniu się od chłopaka obdarzyłam go buziakiem w policzek. W tamtej chwili czułam się, jakbym potrafiła wznieść się do nieba. To naprawdę dziwne uczucie, szczególnie że Jus jest wyłącznie moim przyjacielem. Chociaż nie, to nie jest dziwne. W końcu przyjaźnimy się już jakiś czas. To tak jakby nie zjeść śniadania przed szkołą, kiedy zazwyczaj się to robi. Właśnie w ten sposób mogę określić relację panującą między mną a Justin’em Chwyciłam chłopaka za ramię i pociągnęłam w stronę Natalie. Dziewczyna posłała mi pytające spojrzenie, a ja odpowiedziałam jej jedynie uśmiechem.
-To jest Natalie. Od dzisiaj chodzi do naszej szkoły. Natomiast to jest Justin - Przedstawiłam ich sobie nawzajem. Chłopak zlustrował moją nową towarzyszkę wzrokiem, a na jego twarz wkradł się uśmiech. Przeczesał palcami swoje włosy, które i tak stały nie ruchome przez nałożony na nie żel. Wywróciłam oczami, widząc sytuacje, która jest typowa dla niego, gdy chce "wyrwać" jakąś dziewczynę.
 Rudowłosa stała niewzruszona zachowaniem moje przyjaciela.  Zaśmiała się delikatnie i uścisnęła rękę Justin'a. Chyba nie wzięła na poważnie jego zachowanie. Zresztą nie dziwię się jej. Gdyby mi ktoś zafundował takie przedstawienie też bym się nie nabrała.
-Twój chłopak chyba nie jest do końca wierny - Otworzyłam szeroko oczy i patrzyłam to na Justin'a, to na dziewczynę. Po chwili słyszałam swój śmiech, który roznosił się po korytarzu. Niektórzy popatrzyli się w moją stronę, jednak w większości ludzie przechodzili obojętnie. Nie jestem pewna, czemu zareagowałam w ten sposób, ale nigdy nie myślałam o moim przyjacielu, jako o kimś z kim mogłabym się związać. Zawsze byłam ja i on, ale nigdy my.
-Przepraszam - uśmiechnęłam się niewinnie - Justin jest dla mnie wyłącznie moim przyjacielem.  To najlepszy towarzysz jakiego mogłabym sobie wymarzyć, a jego przyszła dziewczyna będzie mieć ogromne szczęście, mając takiego chłopaka przy swoim boku.
-Eff, ale mi słodzisz kochanie – Jus  zaśmiał się, a za ostatnie słowo dostał ode mnie sójkę - Dobra, dobra, nie musiałaś od razu mnie bić, przecież wiesz, że żartowałem.
-Tak, wiem, ale wolałabym abyś nie żartował w ten sposób - wystawiłam język w jego stronę, następnie zwracając się do Natalie - Także, możesz się za niego brać.
-Zostawiłam chłopaka w poprzednim mieście, więc  jak na razie Justinowi jest pisane życie singla - zaśmiała się delikatnie - ale jak najbardziej miło poznać.
Z rozmowy wyrwał mnie dzwonek oznajmiający następną lekcję. Słyszałam śmiech Natalie, którą rozbawiła poprzednia sytuacja.
-Co teraz mamy? – Spojrzałam na moje towarzystwo i uśmiechnęłam się pewnie.
-W ręce masz książki do hiszpańskiego więc prawdopodobnie jest teraz właśnie ten przedmiot - Popatrzyłam na trzymane przeze mnie książki i walnęłam się z otwartej ręki w czoło. Czasami mam chwile, kiedy zupełnie nie myślę.
-Racja, Justin masz teraz z nami?
-Por supuesto, senorita (tłum. Oczywiście, panienko) – Mówiąc to poruszał zabawnie brwiami. Jego zachowanie wywołało u mnie już kolejny w tym dniu napad śmiechu. Uderzyłam chłopaka w ramię. No bo, szpanuje, że zna trzy słowa, a w tamtym roku z hiszpańskiego groziła mu jedynka na koniec. Oczywiście z moją pomocą miał ocenę dopuszczającą na świadectwie. Jeśli dobrze pamiętam, to do tej pory jeszcze mi nie oddał przysługi za to.
-Justin, proszę cię. Nie szpanuj językiem, którego totalnie nie kumasz. Dziewczyny lecą na francuski, a nie na hiszpański - Już drugi raz w dzisiejszym dniu wystawiłam w jego stronę język. Uwielbiam uświadamiać ludzi o ich niewiedzy.
-Grabisz sobie kobieto, grabisz - Powiedział z udawanym oburzeniem. Zupełnie nie przejęłam się jego fochami i pociągnęłam chłopaka za ramię. Nagle stanęłam w miejscu i odwróciłam się.
-Nie idziesz? - Spojrzałam na dziewczynę, której uroda wciąż wydawała mi się nieziemska.
-Oh, przepraszam. Po prostu zamyśliłam się. Jasne, że idę! - Uśmiechnęła się wesoło i szybko dołączyła do naszej dwójki. Jak można się domyślić, do sali weszliśmy spóźnieni. Nauczycielka powiedziała parę zdań na te temat i spokojnie mogliśmy zająć miejsce w klasie. Większość ławek już była zajęta, co nie było dziwne. Wypatrzyłam coś wolnego i czym prędzej ruszyłam w tamtym kierunku. Położyłam torbę koło krzesła, a miejsce koło mnie chciała zająć Natalie.
-Można? –szepnęła, patrząc na mnie. Widocznie jeszcze się nie zaaklimatyzowała, no ale cóż się dziwić po dwóch godzinach spędzonych w tej szkole.
-Jasne, że możesz. Nie potrzebnie się pytasz – Posłałam w jej stronę ciepły uśmiech, a dziewczyna zaczęła się rozpakować.
Gdy Justin przechodził koło naszej ławki, posłał w moją stronę smutny uśmiech. Biedny chłopczyk nie miał z kim usiąść. To znaczy miał, ponieważ jedyne wolne miejsce było koło naszej szkolnej piękności. Hannah zazwyczaj siadała ze swoją przyjaciółką Mitchell, jednak ona podobnie jak Chris chodzi na francuski. Justin nie był zachwycony zaistniałą sytuacją, ale nie przejęłam się tym za bardzo. Na matematyce musiałam siedzieć sama, zanim do naszej klasy dołączyła Natalie. Przynajmniej teraz on będzie mieć towarzyszkę, chociaż jeśli mam być szczera to na jego miejscu, wolałabym siedzieć sama.  No co? Po prostu mówię prawdę. Od samego początku Hannah nie wyglądała na przyjazną osobę. Gdy wszyscy w klasie się przedstawiali, to ona wraz z swoimi koleżankami z poprzedniej szkoły zamknęła się na nowe znajomości. Nawet gdy chciałam na przerwie się z nimi zapoznać, to zazwyczaj nie miałam jak, ponieważ zwykle znikały i przychodziły dopiero na początek lekcji. 
Rudowłosa wydaje się być całkiem przyjazną osobą. Wiem, pewnie wspominałam już to wcześniej, ale to jest prawda. Na razie znam tylko jej imię, nazwisko oraz poprzednie miejsce zamieszkania. Trochę mało jak na osobę, z którą miałabym się zaprzyjaźnić. Po krótkiej chwili namysłu wyrwałam kartkę z zeszytu i naskrobałam na niej parę słów.

„Może wyjdziemy dzisiaj na miasto po szkole? Pomogę Ci
zapoznać się trochę z otoczeniem, a przy okazji i my
trochę bardziej poznamy się nawzajem. Co ty na to? J Effy”

Następnie karteczkę zwinęłam i podałam Natalie w taki sposób, żeby nauczycielka niczego nie zauważyła. Dziewczyna jeszcze lekko zdziwiona wskazała palcem na siebie, a ja na to kiwnęłam głową. W tej samej chwili dostałam inną karteczką w twarz. Spojrzałam wrogo za siebie, a przedmiot zbrodni spadł na podłogę. Zauważyłam tylko delikatnie uśmiechającego się Justin’a, który bezszelestnie powiedział ‘Ooops’. Wywróciłam oczami, jednak robiąc to uśmiechałam się. Co jak co, ale cokolwiek on robił, to zazwyczaj wywoływał u mnie pewien rodzaj radości. Dobrze jest mieć takiego przyjaciela, a mówią że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje… Jeżeli ktoś spotka osobę, która tak twierdzi, to może jej przekazać, że ja i Justin jesteśmy idealnym przykładem na zaprzeczenie tej tezy. Podniosłam karteczkę z ziemi i szybkim ruchem odwinęłam ją.

„No wiesz co? Na hiszpańskim zawsze ze mną siedzisz
L Justin”

Mimowolnie zaśmiałam się pod nosem z jego wypowiedzi, ponieważ oczyma wyobraźni widziałam Justin’a, który udaje wielce obrażanego. To jest naprawdę nieziemski widok. W tym samym czasie dostałam odpowiedź Natalie.

„Spadłaś mi chyba z nieba. Jeżeli nie masz
nic ważnego, to oczywiście jestem na
tak :D Natalie”

Do Natalie już nic nie pisałam. Stwierdziłam, że szczegóły ustalimy na przerwie. Poza tym dużo do ustalania nie będzie, chyba tylko gdzie najpierw idziemy. Liścik do rudowłosej schowałam w piórniku, aby przypadkiem nikt go nie zgarnął po drodze, gdyby przechodził obok. Do ręki wzięłam coś do pisania i szybko nabazgrałam odpowiedź na żale chłopaka.

„Ty tak na serio? Zresztą masz koło kogo siedzieć”

Rzuciłam kulkę z kartki w jego stronę akurat wtedy, gdy coś notował. Dostał w czoło. Rękę położył w miejscu, gdzie wcześniej wylądowała karteczka i udawał, że bardzo go boli. Rozbawiło mnie bardzo i niestety w tym momencie parsknęłam śmiechem, co spowodowało zwrócenie wzroku wszystkich obecnych osób w klasie na mnie. Szybko odwróciłam się przodem do tablicy i udawałam, że szukam czegoś w książce. Nauczycielka wciąż nic nie mówiła, więc podniosłam głowę i spojrzałam przed siebie. Każdy nadal się na mnie patrzył.
-No co?
Nauczycielka tylko pokręciła bezradnie głową i wróciła do przerwanej przeze mnie lekcji.  Wyobrażam już sobie jak bardzo moje policzki były zarumienione.

*****
-Do twarzy Ci z tymi buraczkami – Powiedział Justin i wskazał na moje policzki, na których przedtem gościły dwie delikatnie czerwone plamy. Popatrzyłam na niego groźnie, a on natychmiast odskoczył – Tylko nie bij princesso!
-Tym razem nie zostaniesz potraktowany brutalnie tylko i wyłącznie dlatego, bo mam dobry humor. Poza tym po szkole idę na miasto, więc się trochę odstresuję – Uśmiechnęłam się szeroko, idąc do swojej szafki – A ty masz jakieś plany na dzisiaj?
-Poczekaj niech się zastanowię – Swoim palcem teatralnie gładził swoją brodę i udawał, że myśli. Nie wytrzymam z nim zaraz. Zaśmiałam się i odłożyłam książki do szafki i zamknęłam ją, ponieważ była właśnie długa przerwa. Nie będę, przecież cały czas z nimi chodzić – Nie, a masz jakieś propozycje może?
-Zapytałam z grzeczności Justin. Gdy wrócę to muszę się jeszcze pouczyć, no chyba że napiszesz za mnie sprawdzian, w takim razie spokojnie możemy gdzieś wybyć pod wieczór. Zadzwonisz do Chris’a, a ja do Natalie to coś ciekawego zrobimy – Szliśmy właśnie w kierunku stołówki, gdy podeszła do nas Anne. Anne jest przewodniczącą szkoły już trzeci rok z rzędu i sprawuje się w tej roli świetnie. Jakoś nikomu nie chce się rywalizować z tą dziewczyną, choćby i nawet z prostej przyczyny czyli braku czasu.
-Cześć Effy, o i Justin. Cześć. Mam do Ciebie pytanie. Nie chciałabyś może udzielać korepetycji? W tym roku wiele osób chętnych zgłosiło się do uczęszczania na takie zajęcia i brakuje nam korepetytorów. Godzina w tygodniu, jeżeli będziesz mieć więcej czasu to możesz zwiększyć ilość godzin. To jak jesteś chętna? Słyszałam, że jesteś dobra z fizyki – Przeanalizowałam sytuację. Pewnie za udzielanie takich zajęć nauczyciele będą wpisywać punkty z zachowania. Poza tym to jest liceum, przecież nie ma tu uczniów, którym aby wbić coś do głowy potrzeba sporo czasu. Więc nauczanie takich osób nie powinno sprawić problemu.
-Dam Ci znać jutro  albo pojutrze, ok? Po prostu muszę dokładniej przeglądnąć mój plan, czy aby na pewno znajdę czas. A nie chcę obiecywać czegoś, czego nie jestem w tej chwili pewna. Zadzwonię, ok? – Dziewczyna kiwnęła głową, a następnie poszła z tacą, na której było jej drugie śniadanie i przysiadła się do osób, z którymi najczęściej przebywa.
-Widzę, że wczuwasz się w swoją rolę. Princessy pomagają innym – Posłał w moją stronę jeden z tych uśmiechów, za które czasem mam go ochotę zamordować.
-Już drugi raz dzisiaj słyszę jak mówisz na mnie princessa, wyjaśnisz mi to? – Podniosłam lewą brew do góry i spojrzałam pytająco na chłopaka. Ja nie widzę jakiegoś konkretnego celu, w jakim powinien nazywać mnie w ten sposób.
-Po pierwsze, to chcę się pochwalić moją ogromną wiedzą z hiszpańskiego. A po drugie, to przypominasz mi księżniczkę, więc będziesz od dzisiaj princessą – Popatrzyłam na niego wzrokiem mówiącym ‘uciekaj albo zginiesz’
-O! Cześć Chris! Spotkamy się na przy stoliku princesso – Uciekł, tak po prostu uciekł. Nie zdążyłam nawet postawić kontrargumentu na jego bezsensowną wypowiedź, a ten zwiał do Christiana.
-Co tak stoisz na środku korytarza? Idziesz ze mną po lunch, bo widzę , że jeszcze nie byłaś po swój? – Koło mnie stała rudowłosa, która nie wiem gdzie przedtem zginęła. Zgubiłam ją, gdy zaczepił mnie Justin i straciłam orientację. To dlatego, że się zdenerwowałam, jednak darowałam chłopakowi tamten niecny występek. Tak w ogóle to jak komuś mogą się podobać rumieńce? To są dwa małe potworki, które czasami, a w moim przypadki często, zdradzają czyjeś uczucia.
-Boże, Natalie przepraszam, że Cię zgubiłam! Zupełnie o tobie zapomniałam, ale nie myślałam o niczym po mojej gafie na hiszpańskim. W dodatku jeszcze Justin mnie później denerwował -  Przewróciłam teatralnie oczami i wraz z dziewczyną podeszłam do lady, gdzie wydawany jest posiłek. Tradycyjnie wzięłam sałatkę oraz sok pomarańczowy, natomiast moja towarzyszka wzięła frytki i wodę mineralną.
-Widzisz gdzieś Justin’a? – Zapytałam Natalie, a ona tylko pokręciła przecząco głową. Westchnęłam i szukałam go wzrokiem wśród tylu ludzi, ale nigdzie nie mogłam go dostrzec.
-Tutaj Princesso! – Justin wydarł się na całą stołówkę, a ja udawałam, że nie wiem o co chodzi. Zabiję debila, no normalnie nie żyje. Podeszłam z rudowłosą i zajęłam miejsce naprzeciwko chłopaków. Niektórzy jeszcze patrzyli w naszą stronę, aby dowiedzieć się na kogo Justin tak wrzeszczał. W tej chwili miałam ochotę coś mu zrobić. Jeżeli ktoś myśli, że Justin jest normalny, to lepiej wyprowadźcie go z błędu. Położyłam swoją tacę na stoliku i spojrzałam groźnie na Justin’a.
-N.i.e. ż.y.j.e.s.z. Czy ty zupełnie oszalałeś? Jeszcze zrozumiem mówić tak do mnie między sobą, ale w obecności całej szkoły i do tego tak głośno?  - Chris popatrzył na nas rozbawiony.
-Wiesz Effy, gdyby twój wzrok potrafił zabić, to Justin by nie żył – Roześmiał się i popatrzył w stronę nowej dziewczyny przy naszym stoliku – Przedstawicie mi może waszą koleżankę? Widzę, że zakolegowaliście się z nią. Co prawda miałem okazję ją poznać na matematyce, ale za wiele się nie dowiedzieliśmy, jak pamiętacie.
-No tak, nie lubię być w centrum uwagi, więc chciałam Rocks jakoś odwieść od jej jakże świetnego pomysłu słuchania o mojej osobie. Więc jak jeszcze pamiętasz jestem Natalie i przeprowadziłam się z Nowego Jorku. Jaka jestem ? Tego najlepiej dowiecie się wnioskując po moim zachowaniu. Nie wydaje mi się, żebym była jakoś szczególnie trudna do rozgryzienia. A ty jak masz na imię? Justin’a i Effy już poznałam – Gdy skończyła swoją wypowiedź sięgnęła po parę frytek z talerza, które następnie popiła wodą.
-Christian, ale możesz mówić Chris. Zresztą mi to obojętne i tak moje imię jest świetne – Mówiąc to poruszył zabawnie brwiami, a na jego twarz wkradł się wielki uśmiech. Jak to zwykle u niego bywa, zresztą on zawsze jest radosny, musiało by stać się naprawdę coś poważnego, żeby czuł się smutny. Justin tylko pokręcił bezradnie głową, a ja nie mogłam pohamować śmiechu. Czy muszę przebywać z takimi debilami? Przez nich zawsze zwracam na siebie uwagę.
-Dobra Chris nie rzucaj takimi sucharami, bo ona – Wskazał palcem na mnie
-Mamusia nie nauczyła, że się nie pokazuje palcem? – Udawałam oburzoną, natomiast chłopak niewzruszony kontynuował swoją wypowiedź
-Dzisiaj zachowuje się nienormalnie. To już jej chyba trzeci w dniu dzisiejszym…. DZISIEJSZYM… napad głupawki. Lepiej zaoszczędźmy jej tych emocji
-Ja się obrażam, bo to była sama prawda! – powiedział Chris krzyżując ręce na klatce piersiowej
-Oczywiście, przecież nikt nie zaprzecza. Twoje imię jest świetne– Powiedziała Natalie, śmiejąc się cicho pod nosem. Cieszę się, że powoli zaczyna się klimatyzować ze szkołą, ludźmi i tak dalej.
-Princessa rzuciła propozycją wyjścia gdzieś dziś pod wieczór – Justin zmienił temat i napił się coca-coli.  Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. Czy on nie zrozumiał w moim zdaniu sarkazmu?
-No przynajmniej będzie jakieś urozmaicenie tego tygodnia –Christian przewrócił oczami, grzebiąc w sałatce – Cholera, po co ja to brałem? To jest nie dobre, nie ma tu nic, co da się zjeść. Same zielsko.
-Chcę Ci przypomnieć, że miałeś się odchudzać przez miesiąc – Powiedziałam, wskazując na niego.
-Jeżeli on ma się z czego odchudzać, to ja jestem zakonnicą – Zaśmiała się rudowłosa i wzięła następne kilka frytek do ust.
-Po prostu przegrany zakład trzeba wykonać – Justin dumnie rozciągnął się na krześle i założył nogę na nogę. W tamtym tygodniu założyli się o coś, no i o to są tego skutki.
-Ale tak szczerze powiedziawszy, to ten sos jest sto razy bardziej kaloryczny niż ta sałatka – Skrzywiłam się na samą myśl, dlatego w mojej sałatce nie ma żadnego z tych sosów podawanych na stołówce. Nie dość, że kaloryczne, to przede wszystkim nie zdrowe dla organizmu.
-Dobra Chris, bo zeszliśmy z tematu. Wychodzimy dziś? – Spojrzał na chłopaka, a ja wstałam, biorąc tacę do ręki. Justin momentalnie przerzucił swój wzrok na moją osobę – Gdzie idziesz?
-Wyrzucić to? No i chciałabym się jeszcze pouczyć na angielski. Większość osób już była pytanych, więc coś czuję, że niedługo mnie to także spotka. Wolałabym coś umieć, niż dostać jedynkę – Posłałam w jego stronę uśmiech
-Pójść z tobą? – Zapytał i już chciał nawet wstawać.
-Chcę się nauczyć czegoś, a w twoim towarzystwie niczego się nie nauczę. Poza tym lepiej obgadajcie plan na dziś wieczór, to przekaże mi ktoś później. Cześć – Uśmiechnęłam się i zwróciłam się w stronę wyjścia ze stołówki . Dzisiejszy dzień zapowiada się na naprawdę długi. Mam nadzieję, że wrócę jeszcze dzisiaj, a nie początkiem dnia następnego, jak to zwykle bywa podczas takich spotkań.

*****



Pierwszy rozdział za nami. Mam nadzieję, że nie jest najgorszy. Z góry przepraszam, jeżeli są jakieś powtórzenia. Nie czytałam rozdziału drugi raz, ale mam wrażenie, że jest ich mnóstwo. Nie wiem czy patrzyliście na zakładkę ‘bohaterowie’. Jest tam tylko troje bohaterów, ale to tylko dlatego, ponieważ muszę zastanowić się jakie postacie będą występować, które są ważne. Drugim powodem jest zwyczajny brak czasu. Nawet nie zrobiłam od nowa obrazków, tylko wzięłam stare, a muszę zrobić nowe, ponieważ na blogspocie nie jest widoczny efekt przeźroczystości :3 Gdyby miał ktoś jakieś pytania proszę je kierować na formspring.me/100xkissme  lub na twittera @whitegoody . Na formspringu nie trzeba się logować w przeciwieństwie do tt. Co do samej historii jestem okropną romantyczką, ale nie oznacza to, że już w drugim rozdziale będzie wielka miłość. Ojjj, nie. Poczekacie sobie trochę, a nawet nie trochę, a bardzo :D Jak już wspomniałam w komentarzu do prologu, historia ta będzie prosta. Nie mam zamiaru dodawać jakiś skomplikowanych wątków. To chyba na tyle. Zmykam. Do napisanie :)
little_girl

czwartek, 1 listopada 2012

Prolog



           Odgarnęłam delikatnie kosmyk włosów za ucho, wpatrując się w w chłopaka, stojącego nieopodal nie. O ile się nie mylę, nazywał się Matt. Był szatynem, który swoją charyzmą przyciągał uwagę mnóstwa dziewczyn. W tym moją. Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę, aż ten nie spojrzał na mnie, przez co spojrzałam w dół, a moje policzki zdobił wielki rumieniec. Odkąd pamiętam moim marzeniem było mieć chłopaka. Chciałabym z nim chodzić na romantyczne spacery, śmiać się z wcale nie śmiesznych żartów i po prostu wiedzieć, że jest osoba, której na Tobie zależy. Jednak zawsze po pierwszym kroku rezygnowałam, po prostu nie potrafiłam flirtować. Westchnęłam cicho i weszłam do budynku, kierując się w stronę szkolnych szafek. A gdy już znalazłam się obok swojej, otworzyłam ja, a po chwili zamknęłam z hukiem. Dzięki temu w jakiś sposób czułam się lepiej, jednym słowem odreagowałam. Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu, przez co lekko podskoczyłam przestraszona. Odwróciłam się natychmiast, by zobaczyć zmartwioną twarz Justina, mojego przyjaciela, na co odetchnęłam z ulgą. Podszedł do mnie i przytulił mocno, sunąc palcami po moich włosach.
-Effy, czemu mi to robisz? - zapytał się mnie, a w jego głosie mogłam dostrzec ból. Ból, który w jakiś sposób dotyczył mnie. Oderwałam się od chłopaka, by spojrzeć na niego zdezorientowana. Nie mogłam zrozumieć, co zrobiłam nie tak.
-Ale co? - Prawie zawsze jesteś smutna, a gdy Cię spotykam to zawsze próbujesz wyładować złość. Jesteś dla mnie jak siostra.. - urwał w połowie zdania i zrobił krok do przodu, sprawiając że mogłam poczuć jego oddech na twarzy. Moje serce zaczęło bić w ekstremalnym tempie, mimo to stałam przed nim, czekając na kolejny ruch. Kiedy chwycił moje dłonie, a ja odruchowo cofnęłam się do tyłu, ale jedyne na co trafiłam, to szafki, które stały tuż za mną. - ... i martwię się o Ciebie. Jestem Twoim jedynym przyjacielem i nie mogę pozwolić, byś staczała się na dno. Jestem tutaj i jeśli masz jakiś problem, to powiedz mi. Postaramy się go wspólnie rozwiązać.
-Justin, naprawdę to wszystko doceniam, ale nie martw się. Jestem już wystarczająco dużo, aby sobie poradzić. Dzięki. - kończąc szybko ostatnie słowo, odwróciłam się, by pójść na lekcję, ale nie pozwolił mi głos Justina.
-Eff.. - wyszeptał łamiącym się głosem, na co ja natychmiast zatrzymałam się w miejscu, by na niego spojrzeć. Dobrze wiedział, że to jest mój słaby punkt i że gdy mówi w taki sposób, zawsze mu ulegam. Niezależnie o co chodzi, po prostu zawsze.
-O co Ci tym razem chodzi Justin? - próbowałam być twardą, ale w rzeczywistości wiedziałam, że niedługo, może nawet jeszcze dzisiaj, będziemy się razem śmiać z fryzury pani Adams, od historii. - Wiem, że mam problemy okey? Ale nie mam zamiaru się zmieniać, nie potrafię być inna. No słucham. - skrzyżowałam ręce na piersi, czekając na reakcję chłopaka.
-Mam dość. Naprawdę jestem zmęczony, tymi Twoimi humorkami. Martwię się o Ciebie, ale jeśli ty tego nie doceniasz i chcesz, żebym zostawił Cię w spokoju, to proszę bardzo.
-Tak, masz rację. Martwisz się o mnie 24/7. To nie jest martwienie się, to się nazywa obsesja. Mam dość tego, że zawsze wtrącasz się w moje sprawy. Nie pomyślałeś chociaż raz, że chcę zostać sama? Poukładać sobie pewne sprawy, przemyśleć wszystko? Jesteś po prostu samolubny! - wykrzyczałam to mu prosto w twarz, a następnie pobiegłam zdenerwowana w stronę klasy. Słyszałam jak Justin mnie woła, ale zignorowałam to. Gdy byłam już przy wejściu do sali, zwolniłam. Zdałam sobie sprawę, że moje serce biło w zawrotnym tempie, a w oczach zaczęły gromadzić się łzy. Nienawidzę się z nim kłócić, po prostu nienawidzę. Zamrugałam parę razy oczami i odetchnęłam głęboko, starając się myśleć o czymś pozytywnym, byle by nie rozpłakać się w szkole, przy wszystkich...

Bohaterowie

Effy
Dziewiętnastolatka o szalonym charakterze. Sama nie potrafi zdziałać wiele, ale towarzystwie swoich przyjaciół jest nie do poznania. Uwielbia pomagać, ponieważ sądzi, że gdy ona będzie w potrzebie, to nie wtedy nie zostanie sama. Wiecznie uśmiechnięta, pomimo wielu problemów.


Natalie
Dziewiętnastolatka, która przeprowadza się do miasteczka, w którym mieszka główna bohaterka. Dziewczyny szybko łapią ze sobą dobry kontakt i zaczynają się przyjaźnić. Oryginalność to jej motyw przewodni. Nie ulega panującym przekonaniom. 


Anne
Osiemnastolatka, którą rodzice wysłali rok wcześniej do szkoły. Oni wiecznie zapracowani, nie chcieli, aby ich córka zostawała w domu sama. Żyje z przekonaniem, że musi być najlepsza, ponieważ dopiero wtedy jej opiekunowie zwracają na nią uwagę. Swoją prawdziwą duszę ukrywa pod grubą maską.


Justin
Dziewiętnastolatek, który jest niesamowicie zabawny., a swoimi żartami potrafi rozśmieszyć nawet największego ponuraka. Tak samo jest troskliwy i potrafi poświęcić bardzo dużo dla bliskiej osoby. Od małego przyjaźni się z Effy, są najlepszymi przyjaciółmi i nie wyobraża sobie życia bez jej wsparcia. 
Chce być miły dla wszystkich, ale nie zawsze jest to możliwe


Chris
Osiemnastolatek, który chodzi klasę niżej od głównych bohaterów. Z Justin'em zna się z dzieciństwa, ponieważ są swoimi sąsiadami. Rzadko można zobaczyć na jego twarzy smutek, a wszystko bierze "na luzie" 
Nieudolny romantyk, pomimo wielu starań.