Rozdział 1
„Poznaj
moją koleżankę…”
Matematyka.
Przedmiot, który niektórzy uwielbiają, a inni wręcz nienawidzą. Właśnie dzięki
niemu ledwo przechodzą z klasy do klasy. Na tej lekcji zwykle panuje cisza.
Pewnie dlatego, że klasa jest spokojna.
Tak, to pewnie jest głównym powodem. Nigdy nie spodziewałam się, że w liceum
trafię na tak opanowaną klasę. Spoglądając wstecz, to gimnazjum kojarzy mi się
z nieustającym harmiderem i krzykiem nauczycieli. Sama się sobie dziwię, że
wyniosłam coś z lekcji i dostałam się do tej szkoły. Momentami brakuje mi tej
gwary na lekcjach. Z chęcią dałabym coś z siebie do tej sali, ale brakuje mi
przyjaciółki... Tak, osoby z którą mogłabym się wygłupiać w nieskończoność i
zwierzać z sekretów. Co prawda jest Justin, ale to zupełnie co innego. Zresztą
ostatnio ostatni czas nie żyjemy w zgodzie. Wracając do tematu, ktoś wtargnął z
wielkim hukiem do sali. Wszystkie pary oczu skierowały się na owego osobnika, a
raczej osobniczkę. Nauczycielka przerwała rozwiązywanie równania i spojrzała na
dziewczynę. Jej długie kasztanowe włosy opadały na biodra, a w jej niebieskich
oczach można było dostrzec iskierkę zabawy. Nie była brzydka, wręcz przeciwnie
była prześliczna. Jednak jej słodkość na tym się kończy. Nie była ubrana jak
typowa dziewczyna, po prostu miała swój styl. Czarne convers'y, zwykłe rurki i
zwiewna bluzka z napisem 'Fuck off bitches'. Miała kilka naszyjników, jeden z
nich był w kształcie imienia, chyba jej. "Natalie". Pani Rocks
przekrzywiła uśmiech. Widocznie postać nowej uczennicy jej nie zachwyciła.
Zaśmiałam się cicho pod nosem, czując że zaczyna się prawdziwy chaos w naszym
liceum. Ruda zaburzy wszystkie hierarchie panujące w budynku.
- Przedstaw
się klasie - Kobieta usiadła na fotelu i zaciekawieniem przypatrywała się
dziewczynie. Tak samo jak i reszta klasy. Spojrzałam w lewo i miałam ochotę
wybuchnąć śmiechem. Otóż Hannah nie zadowolona z obecności 'nowej' udawała, że
spisuje zadanie. Wyczuwa jakąś konkurencję?
- Jestem
Natalie. Natalie Cyrus. Wystarczy? - Spojrzała zniecierpliwionym wzrokiem na
nauczycielkę.
- A może
podzielisz się z nami swoimi zainteresowaniami? - Rocks widocznie zignorowała
pytanie Natalie i chciała dowiedzieć się czegoś o nowej uczennicy.
- Przepraszam
panią, ale jestem trochę zmęczona po podróży - Zamrugała parę razy oczami, a
jej wzrok mówił sam za siebie.
- Dobrze,
siadaj. Proszę o ciszę! - Podniosła trochę ton głosu - Zapoznacie się z
koleżanką na przerwie.
Po klasie
rozbiegł się dźwięk niezadowolonych uczniów. Większość liczyła na to, że minie
trochę lekcji na poznanie się z 'nową'. Znając życie i tak ponad połowa nawet nie
powie jej cześć później. Zawsze tak było, każdy dbał o siebie i swoich
znajomych. Ja starałam się pomóc nowym uczniom, ponieważ domyślam się, że nie
jest miło, gdy nikogo się nie zna. Natalie przeszukała wzrokiem po klasie wolnego
miejsca. Nagle zatrzymała się na mnie i ruszyła w moim kierunku. No tak, w
końcu siedzę na końcu sali sama. Justin wolał siedzieć z Chris'em.
- Effy -
szepnęłam i wystawiłam w kierunku rudej rękę. Posłałam jej zachęcający uśmiech,
a ona uścisnęła moją dłoń. Czyżbym znalazła przyjazną duszę?
*****
- Więc czemu
mnie wzięłaś pod swoje skrzydła? Jesteś przewodniczącą szkoły, a może z
jakiegoś komitetu powitalnego? Wcześniej takie rzeczy zdarzały się - Zapytała
rudowłosa, gdy wyszłyśmy na przerwę. Domyślam się, że przeprowadzała się
miliony razy.
- Nic z tych
rzeczy, zresztą one są drętwe i lizusy jakich mało - Zaśmiałam się - Po prostu
wyglądasz sympatycznie i stwierdziłam, że być może się dogadamy.
- Miałaś
rację - Posłała w moją stronę ciepły uśmiech
- Jaki numer
szafki Ci przydzielili? – Spojrzałam na nią pytająco. Nie wiedziałam, w którą
stronę iść. W naszej szkole szafki są dosłownie wszędzie, więc trochę trudno
jest odnaleźć właściwą, szczególnie gdy jest się nowym. Pamiętam mój pierwszy
dzień szkoły. Zalicza się on do jednej z największych katastrof mojego życia.
Wpadłam na dyrektorkę, pomyliłam salę i w dodatku moja spódnica przeżyła mały
kryzys. Gdy zobaczyłam ją w domu, to tylko modliłam się, że może nikt nie
zobaczył małego rozdarcia, które prowadziło w górę w taki sposób, że było widać
moją bieliznę.
- Ymmm... -
Popatrzyła na kartkę - 350
- Czyli naprzeciwko
mojej. Ja mam 425 - Uśmiechnęłam się wesoło i powędrowałam do mojej szafki.
Włożyłam książki trzymane przeze mnie w ręce i wyjęłam inne do przedmiotu,
który miał być na następnej lekcji. Podobnie zrobiła Natalie. - Aha, jakbyś miała
jakieś problemy z szafką to się nie martw. Matt!
Zawołałam
szatyna, który podszedł do nas z uśmiechem na ustach. Kiedyś uśmiechał się
tylko do mnie. Zgadza się. Jest moim byłym chłopakiem. Na początku było dosyć
fajnie, no ale później… W roli chłopaka się nie spełnił, za to jest znakomitym
kolegą. Czasem potrafi być naprawdę pomocny.
- Matt.
Poznaj moją koleżankę. Właśnie dzisiaj jest jej pierwszy dzień w tej szkole.
Została przydzielona do mojej klasy – Swój wzrok skierowałam na rudowłosą -
Natalie to jest Matt, chodzi on do równoległej klasy.
- Miło mi -
Złapał delikatnie dłoń dziewczyny i pocałował ją. Natalie zarumieniła się lekko,
ale po chwili ochłonęła. Zabrała rękę i szybko schowała ją do kieszeni spodni.
- Mam
nadzieję, że pomożesz koleżance gdyby miała jakieś problemy z szafką lub inne w
szkole.
- Oczywiście
królewno - Puścił do mnie „oczko” i wrócił do swojego towarzystwa.
Przez korytarz
przepychał się tłum uczniów, za to my
szłyśmy korytarzem zupełnie się nie śpiesząc.
Dziewczyna odwróciła głowę i spojrzała w miejsce, gdzie znajdował się
Matt. Był trochę daleko od nas, więc na
pewno nie mógł usłyszeć naszej rozmowy.
- Gej? – Jej
oczy skierowane były w moim kierunku, a ja momentalnie zaśmiałam się z
wypowiedzi Natalie.
- Nie –
mówiąc to przeciągnęłam ostatnią literę - To mój były chłopak. Prawdopodobnie
już wiesz czemu były. Zresztą twoja reakcja mówi sama za siebie.
- Domyślam
się, ale nie jestem pewna czy to to.
- A co masz
na myśli? - Popatrzyłam pytająco.
- Podrywał
wiele dziewczyn? - Uniosła jedną brew do góry.
- Zgadza
się. Zresztą jak z nim chodziłam, byłam mała siksą. Wiesz, pierwszy chłopak i
te sprawy - Roześmiałam się na same wspomnienia – Chłopak z niego nie
najlepszy, ale kumpel wspaniały. Tak w ogóle to skąd przyjechałaś?
-
Przyjechałam z Nowego Jorku, ale moim rodzinnym miastem jest Londyn. Moja
babcia wciąż tam mieszka.
- Nie słyszę
akcentu
- Miałam
może trzy, cztery lata jak się stamtąd wyprowadziłam. Później rodzice zapisali
mnie do żłobka i tam się nauczyłam mówić jak prawdziwy Amerykanin - wypięła
dumnie klatkę piersiową i roześmiała się ze swojego gestu.
- Eff! -
usłyszałam znajomy głos. Natychmiast odwróciłam się za siebie i zobaczyłam
zmierzającego w moją stronę Justin'a. - Możemy pogadać? Na osobności?
Spojrzałam
na rudowłosą, a on kiwnęła delikatnie głową. Odeszłam z chłopakiem na bok, tak
żeby nie przeszkadzać uczniom przechodzącym przez korytarz. Poza tym lepiej,
żeby nikt nie słyszał naszej rozmowy. Po ostatniej sytuacji nie spodziewałam
się miłej konwersacji.
- O czym
chciałeś pogadać? - Zapytałam prosto z mostu, ponieważ zdenerwowało mnie jego wczorajsze
zachowanie. Chciał mi wmówić co mam robić, a dzisiaj przychodzi ze smutnym
wyrazem twarzy. Pewnie chce mnie przeprosić.
- O
ostatnim. Przepraszam. Naprawdę nie chciałem, aby to zabrzmiało w ten sposób -
Powiedział skruszony i popatrzył na mnie smutno.
- Nie
chciałeś, ale tak wyszło. Miałam wrażenie jakbyś nie był moim przyjacielem, a
co najmniej rodzicem - Byłam z nim
całkowicie szczera. Bardzo chciałam się z nim pogodzić, ale nie mogłam rzucić
się mu od razu w ramiona. Nie powinien myśleć, że zawsze wybaczę każdy jego
błąd. Pomimo to, jednak brakowało mi jego
obecności. Niby jeden dzień, ale noc bez sms'a o treści "Dobranoc :)"
to zmarnowana noc. Pewnie łatwo wywnioskować, że przez ostatnią noc spałam
tylko może dwie godziny. Nienawidzę tego uczucia, gdy nie odpływam w krainę
snów, pomimo zamkniętych oczu.
- Wiem. Nie
powinienem był starać się kierować twoim życiem. To ty podejmujesz decyzje, nie
ważne czy złe czy dobre. Ja jako przyjaciel będę Cię wspierał. Jeszcze raz
przepraszam za moje zachowanie Effy. Zachowałem się jak idiota. Nie potrafię
wytłumaczyć mojego zachowania... Wybaczysz mi przyjaciółko? - Wypowiedział te
słowa, patrząc w moje oczy. Przez cały czas nie tracił kontaktu z nimi. Czułam
się skrępowana, jednak gdy docierał do mnie sens wypowiadanych przez niego
słów, poczułam się szczęśliwa. Mimowolnie na moich ustach pojawił się szeroki
uśmiech. Przytuliłam Justin'a bardzo mocno.
-Oczywiście
przyjacielu, nawet nie wiesz jak tęskniłam przez ten jeden dzień - szepnęłam mu
na ucho, a po oderwaniu się od chłopaka obdarzyłam go buziakiem w policzek. W tamtej
chwili czułam się, jakbym potrafiła wznieść się do nieba. To naprawdę dziwne
uczucie, szczególnie że Jus jest wyłącznie moim przyjacielem. Chociaż nie, to
nie jest dziwne. W końcu przyjaźnimy się już jakiś czas. To tak jakby nie zjeść
śniadania przed szkołą, kiedy zazwyczaj się to robi. Właśnie w ten sposób mogę
określić relację panującą między mną a Justin’em Chwyciłam chłopaka za ramię i
pociągnęłam w stronę Natalie. Dziewczyna posłała mi pytające spojrzenie, a ja
odpowiedziałam jej jedynie uśmiechem.
-To jest
Natalie. Od dzisiaj chodzi do naszej szkoły. Natomiast to jest Justin -
Przedstawiłam ich sobie nawzajem. Chłopak zlustrował moją nową towarzyszkę
wzrokiem, a na jego twarz wkradł się uśmiech. Przeczesał palcami swoje włosy,
które i tak stały nie ruchome przez nałożony na nie żel. Wywróciłam oczami,
widząc sytuacje, która jest typowa dla niego, gdy chce "wyrwać" jakąś
dziewczynę.
Rudowłosa stała niewzruszona zachowaniem moje
przyjaciela. Zaśmiała się delikatnie i
uścisnęła rękę Justin'a. Chyba nie wzięła na poważnie jego zachowanie. Zresztą
nie dziwię się jej. Gdyby mi ktoś zafundował takie przedstawienie też bym się
nie nabrała.
-Twój
chłopak chyba nie jest do końca wierny - Otworzyłam szeroko oczy i patrzyłam to
na Justin'a, to na dziewczynę. Po chwili słyszałam swój śmiech, który roznosił
się po korytarzu. Niektórzy popatrzyli się w moją stronę, jednak w większości
ludzie przechodzili obojętnie. Nie jestem pewna, czemu zareagowałam w ten
sposób, ale nigdy nie myślałam o moim przyjacielu, jako o kimś z kim mogłabym
się związać. Zawsze byłam ja i on, ale nigdy my.
-Przepraszam
- uśmiechnęłam się niewinnie - Justin jest dla mnie wyłącznie moim
przyjacielem. To najlepszy towarzysz
jakiego mogłabym sobie wymarzyć, a jego przyszła dziewczyna będzie mieć ogromne
szczęście, mając takiego chłopaka przy swoim boku.
-Eff, ale mi
słodzisz kochanie – Jus zaśmiał się, a
za ostatnie słowo dostał ode mnie sójkę - Dobra, dobra, nie musiałaś od razu
mnie bić, przecież wiesz, że żartowałem.
-Tak, wiem,
ale wolałabym abyś nie żartował w ten sposób - wystawiłam język w jego stronę,
następnie zwracając się do Natalie - Także, możesz się za niego brać.
-Zostawiłam
chłopaka w poprzednim mieście, więc jak
na razie Justinowi jest pisane życie singla - zaśmiała się delikatnie - ale jak
najbardziej miło poznać.
Z rozmowy
wyrwał mnie dzwonek oznajmiający następną lekcję. Słyszałam śmiech Natalie, którą
rozbawiła poprzednia sytuacja.
-Co teraz
mamy? – Spojrzałam na moje towarzystwo i uśmiechnęłam się pewnie.
-W ręce masz
książki do hiszpańskiego więc prawdopodobnie jest teraz właśnie ten przedmiot -
Popatrzyłam na trzymane przeze mnie książki i walnęłam się z otwartej ręki w
czoło. Czasami mam chwile, kiedy zupełnie nie myślę.
-Racja,
Justin masz teraz z nami?
-Por
supuesto, senorita (tłum. Oczywiście, panienko) – Mówiąc to poruszał zabawnie
brwiami. Jego zachowanie wywołało u mnie już kolejny w tym dniu napad śmiechu.
Uderzyłam chłopaka w ramię. No bo, szpanuje, że zna trzy słowa, a w tamtym roku
z hiszpańskiego groziła mu jedynka na koniec. Oczywiście z moją pomocą miał ocenę
dopuszczającą na świadectwie. Jeśli dobrze pamiętam, to do tej pory jeszcze mi
nie oddał przysługi za to.
-Justin,
proszę cię. Nie szpanuj językiem, którego totalnie nie kumasz. Dziewczyny lecą
na francuski, a nie na hiszpański - Już drugi raz w dzisiejszym dniu wystawiłam
w jego stronę język. Uwielbiam uświadamiać ludzi o ich niewiedzy.
-Grabisz
sobie kobieto, grabisz - Powiedział z udawanym oburzeniem. Zupełnie nie przejęłam
się jego fochami i pociągnęłam chłopaka za ramię. Nagle stanęłam w miejscu i odwróciłam
się.
-Nie
idziesz? - Spojrzałam na dziewczynę, której uroda wciąż wydawała mi się
nieziemska.
-Oh,
przepraszam. Po prostu zamyśliłam się. Jasne, że idę! - Uśmiechnęła się wesoło
i szybko dołączyła do naszej dwójki. Jak można się domyślić, do sali weszliśmy
spóźnieni. Nauczycielka powiedziała parę zdań na te temat i spokojnie mogliśmy
zająć miejsce w klasie. Większość ławek już była zajęta, co nie było dziwne.
Wypatrzyłam coś wolnego i czym prędzej ruszyłam w tamtym kierunku. Położyłam
torbę koło krzesła, a miejsce koło mnie chciała zająć Natalie.
-Można?
–szepnęła, patrząc na mnie. Widocznie jeszcze się nie zaaklimatyzowała, no ale
cóż się dziwić po dwóch godzinach spędzonych w tej szkole.
-Jasne, że
możesz. Nie potrzebnie się pytasz – Posłałam w jej stronę ciepły uśmiech, a
dziewczyna zaczęła się rozpakować.
Gdy Justin
przechodził koło naszej ławki, posłał w moją stronę smutny uśmiech. Biedny
chłopczyk nie miał z kim usiąść. To znaczy miał, ponieważ jedyne wolne miejsce
było koło naszej szkolnej piękności. Hannah zazwyczaj siadała ze swoją
przyjaciółką Mitchell, jednak ona podobnie jak Chris chodzi na francuski.
Justin nie był zachwycony zaistniałą sytuacją, ale nie przejęłam się tym za
bardzo. Na matematyce musiałam siedzieć sama, zanim do naszej klasy dołączyła
Natalie. Przynajmniej teraz on będzie mieć towarzyszkę, chociaż jeśli mam być
szczera to na jego miejscu, wolałabym siedzieć sama. No co? Po prostu mówię prawdę. Od samego
początku Hannah nie wyglądała na przyjazną osobę. Gdy wszyscy w klasie się
przedstawiali, to ona wraz z swoimi koleżankami z poprzedniej szkoły zamknęła
się na nowe znajomości. Nawet gdy chciałam na przerwie się z nimi zapoznać, to
zazwyczaj nie miałam jak, ponieważ zwykle znikały i przychodziły dopiero na
początek lekcji.
Rudowłosa
wydaje się być całkiem przyjazną osobą. Wiem, pewnie wspominałam już to
wcześniej, ale to jest prawda. Na razie znam tylko jej imię, nazwisko oraz
poprzednie miejsce zamieszkania. Trochę mało jak na osobę, z którą miałabym się
zaprzyjaźnić. Po krótkiej chwili namysłu wyrwałam kartkę z zeszytu i
naskrobałam na niej parę słów.
„Może wyjdziemy
dzisiaj na miasto po szkole? Pomogę Ci
zapoznać się trochę z
otoczeniem, a przy okazji i my
trochę bardziej
poznamy się nawzajem. Co ty na to? J Effy”
Następnie karteczkę zwinęłam i podałam Natalie w taki sposób, żeby
nauczycielka niczego nie zauważyła. Dziewczyna jeszcze lekko zdziwiona wskazała
palcem na siebie, a ja na to kiwnęłam głową. W tej samej chwili dostałam inną
karteczką w twarz. Spojrzałam wrogo za siebie, a przedmiot zbrodni spadł na
podłogę. Zauważyłam tylko delikatnie uśmiechającego się Justin’a, który
bezszelestnie powiedział ‘Ooops’. Wywróciłam oczami, jednak robiąc to
uśmiechałam się. Co jak co, ale cokolwiek on robił, to zazwyczaj wywoływał u
mnie pewien rodzaj radości. Dobrze jest mieć takiego przyjaciela, a mówią że
przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje… Jeżeli ktoś spotka osobę,
która tak twierdzi, to może jej przekazać, że ja i Justin jesteśmy idealnym
przykładem na zaprzeczenie tej tezy. Podniosłam karteczkę z ziemi i szybkim
ruchem odwinęłam ją.
„No wiesz co? Na
hiszpańskim zawsze ze mną siedzisz
L Justin”
Mimowolnie
zaśmiałam się pod nosem z jego wypowiedzi, ponieważ oczyma wyobraźni widziałam
Justin’a, który udaje wielce obrażanego. To jest naprawdę nieziemski widok. W
tym samym czasie dostałam odpowiedź Natalie.
„Spadłaś mi chyba z
nieba. Jeżeli nie masz
nic ważnego, to
oczywiście jestem na
tak :D Natalie”
Do Natalie już
nic nie pisałam. Stwierdziłam, że szczegóły ustalimy na przerwie. Poza tym dużo
do ustalania nie będzie, chyba tylko gdzie najpierw idziemy. Liścik do
rudowłosej schowałam w piórniku, aby przypadkiem nikt go nie zgarnął po drodze,
gdyby przechodził obok. Do ręki wzięłam coś do pisania i szybko nabazgrałam
odpowiedź na żale chłopaka.
„Ty tak na serio? Zresztą
masz koło kogo siedzieć”
Rzuciłam
kulkę z kartki w jego stronę akurat wtedy, gdy coś notował. Dostał w czoło. Rękę
położył w miejscu, gdzie wcześniej wylądowała karteczka i udawał, że bardzo go
boli. Rozbawiło mnie bardzo i niestety w tym momencie parsknęłam śmiechem, co
spowodowało zwrócenie wzroku wszystkich obecnych osób w klasie na mnie. Szybko
odwróciłam się przodem do tablicy i udawałam, że szukam czegoś w książce.
Nauczycielka wciąż nic nie mówiła, więc podniosłam głowę i spojrzałam przed
siebie. Każdy nadal się na mnie patrzył.
-No co?
Nauczycielka
tylko pokręciła bezradnie głową i wróciła do przerwanej przeze mnie
lekcji. Wyobrażam już sobie jak bardzo
moje policzki były zarumienione.
*****
-Do twarzy
Ci z tymi buraczkami – Powiedział Justin i wskazał na moje policzki, na których
przedtem gościły dwie delikatnie czerwone plamy. Popatrzyłam na niego groźnie,
a on natychmiast odskoczył – Tylko nie bij princesso!
-Tym razem
nie zostaniesz potraktowany brutalnie tylko i wyłącznie dlatego, bo mam dobry
humor. Poza tym po szkole idę na miasto, więc się trochę odstresuję –
Uśmiechnęłam się szeroko, idąc do swojej szafki – A ty masz jakieś plany na
dzisiaj?
-Poczekaj
niech się zastanowię – Swoim palcem teatralnie gładził swoją brodę i udawał, że
myśli. Nie wytrzymam z nim zaraz. Zaśmiałam się i odłożyłam książki do szafki i
zamknęłam ją, ponieważ była właśnie długa przerwa. Nie będę, przecież cały czas
z nimi chodzić – Nie, a masz jakieś propozycje może?
-Zapytałam z
grzeczności Justin. Gdy wrócę to muszę się jeszcze pouczyć, no chyba że
napiszesz za mnie sprawdzian, w takim razie spokojnie możemy gdzieś wybyć pod
wieczór. Zadzwonisz do Chris’a, a ja do Natalie to coś ciekawego zrobimy –
Szliśmy właśnie w kierunku stołówki, gdy podeszła do nas Anne. Anne jest przewodniczącą
szkoły już trzeci rok z rzędu i sprawuje się w tej roli świetnie. Jakoś nikomu
nie chce się rywalizować z tą dziewczyną, choćby i nawet z prostej przyczyny
czyli braku czasu.
-Cześć Effy,
o i Justin. Cześć. Mam do Ciebie pytanie. Nie chciałabyś może udzielać
korepetycji? W tym roku wiele osób chętnych zgłosiło się do uczęszczania na
takie zajęcia i brakuje nam korepetytorów. Godzina w tygodniu, jeżeli będziesz
mieć więcej czasu to możesz zwiększyć ilość godzin. To jak jesteś chętna?
Słyszałam, że jesteś dobra z fizyki – Przeanalizowałam sytuację. Pewnie za
udzielanie takich zajęć nauczyciele będą wpisywać punkty z zachowania. Poza tym
to jest liceum, przecież nie ma tu uczniów, którym aby wbić coś do głowy
potrzeba sporo czasu. Więc nauczanie takich osób nie powinno sprawić problemu.
-Dam Ci znać
jutro albo pojutrze, ok? Po prostu muszę
dokładniej przeglądnąć mój plan, czy aby na pewno znajdę czas. A nie chcę
obiecywać czegoś, czego nie jestem w tej chwili pewna. Zadzwonię, ok? –
Dziewczyna kiwnęła głową, a następnie poszła z tacą, na której było jej drugie
śniadanie i przysiadła się do osób, z którymi najczęściej przebywa.
-Widzę, że
wczuwasz się w swoją rolę. Princessy pomagają innym – Posłał w moją stronę
jeden z tych uśmiechów, za które czasem mam go ochotę zamordować.
-Już drugi
raz dzisiaj słyszę jak mówisz na mnie princessa, wyjaśnisz mi to? – Podniosłam
lewą brew do góry i spojrzałam pytająco na chłopaka. Ja nie widzę jakiegoś
konkretnego celu, w jakim powinien nazywać mnie w ten sposób.
-Po pierwsze,
to chcę się pochwalić moją ogromną wiedzą z hiszpańskiego. A po drugie, to
przypominasz mi księżniczkę, więc będziesz od dzisiaj princessą – Popatrzyłam
na niego wzrokiem mówiącym ‘uciekaj albo zginiesz’
-O! Cześć
Chris! Spotkamy się na przy stoliku princesso – Uciekł, tak po prostu uciekł.
Nie zdążyłam nawet postawić kontrargumentu na jego bezsensowną wypowiedź, a ten
zwiał do Christiana.
-Co tak
stoisz na środku korytarza? Idziesz ze mną po lunch, bo widzę , że jeszcze nie
byłaś po swój? – Koło mnie stała rudowłosa, która nie wiem gdzie przedtem
zginęła. Zgubiłam ją, gdy zaczepił mnie Justin i straciłam orientację. To
dlatego, że się zdenerwowałam, jednak darowałam chłopakowi tamten niecny
występek. Tak w ogóle to jak komuś mogą się podobać rumieńce? To są dwa małe potworki,
które czasami, a w moim przypadki często, zdradzają czyjeś uczucia.
-Boże, Natalie przepraszam, że Cię zgubiłam! Zupełnie o tobie zapomniałam, ale nie myślałam o
niczym po mojej gafie na hiszpańskim. W dodatku jeszcze Justin mnie później
denerwował - Przewróciłam teatralnie
oczami i wraz z dziewczyną podeszłam do lady, gdzie wydawany jest posiłek.
Tradycyjnie wzięłam sałatkę oraz sok pomarańczowy, natomiast moja towarzyszka
wzięła frytki i wodę mineralną.
-Widzisz
gdzieś Justin’a? – Zapytałam Natalie, a ona tylko pokręciła przecząco głową.
Westchnęłam i szukałam go wzrokiem wśród tylu ludzi, ale nigdzie nie mogłam go
dostrzec.
-Tutaj
Princesso! – Justin wydarł się na całą stołówkę, a ja udawałam, że nie wiem o
co chodzi. Zabiję debila, no normalnie nie żyje. Podeszłam z rudowłosą i
zajęłam miejsce naprzeciwko chłopaków. Niektórzy jeszcze patrzyli w naszą
stronę, aby dowiedzieć się na kogo Justin tak wrzeszczał. W tej chwili miałam
ochotę coś mu zrobić. Jeżeli ktoś myśli, że Justin jest normalny, to lepiej
wyprowadźcie go z błędu. Położyłam swoją tacę na stoliku i spojrzałam groźnie
na Justin’a.
-N.i.e.
ż.y.j.e.s.z. Czy ty zupełnie oszalałeś? Jeszcze zrozumiem mówić tak do mnie
między sobą, ale w obecności całej szkoły i do tego tak głośno? - Chris popatrzył na nas rozbawiony.
-Wiesz Effy,
gdyby twój wzrok potrafił zabić, to Justin by nie żył – Roześmiał się i
popatrzył w stronę nowej dziewczyny przy naszym stoliku – Przedstawicie mi może
waszą koleżankę? Widzę, że zakolegowaliście się z nią. Co prawda miałem okazję
ją poznać na matematyce, ale za wiele się nie dowiedzieliśmy, jak pamiętacie.
-No tak, nie
lubię być w centrum uwagi, więc chciałam Rocks jakoś odwieść od jej jakże
świetnego pomysłu słuchania o mojej osobie. Więc jak jeszcze pamiętasz jestem
Natalie i przeprowadziłam się z Nowego Jorku. Jaka jestem ? Tego najlepiej
dowiecie się wnioskując po moim zachowaniu. Nie wydaje mi się, żebym była jakoś
szczególnie trudna do rozgryzienia. A ty jak masz na imię? Justin’a i Effy już
poznałam – Gdy skończyła swoją wypowiedź sięgnęła po parę frytek z talerza,
które następnie popiła wodą.
-Christian,
ale możesz mówić Chris. Zresztą mi to obojętne i tak moje imię jest świetne –
Mówiąc to poruszył zabawnie brwiami, a na jego twarz wkradł się wielki uśmiech.
Jak to zwykle u niego bywa, zresztą on zawsze jest radosny, musiało by stać się
naprawdę coś poważnego, żeby czuł się smutny. Justin tylko pokręcił bezradnie
głową, a ja nie mogłam pohamować śmiechu. Czy muszę przebywać z takimi
debilami? Przez nich zawsze zwracam na siebie uwagę.
-Dobra Chris
nie rzucaj takimi sucharami, bo ona – Wskazał palcem na mnie
-Mamusia nie
nauczyła, że się nie pokazuje palcem? – Udawałam oburzoną, natomiast chłopak
niewzruszony kontynuował swoją wypowiedź
-Dzisiaj zachowuje
się nienormalnie. To już jej chyba trzeci w dniu dzisiejszym…. DZISIEJSZYM…
napad głupawki. Lepiej zaoszczędźmy jej tych emocji
-Ja się
obrażam, bo to była sama prawda! – powiedział Chris krzyżując ręce na klatce
piersiowej
-Oczywiście,
przecież nikt nie zaprzecza. Twoje imię jest świetne– Powiedziała Natalie,
śmiejąc się cicho pod nosem. Cieszę się, że powoli zaczyna się klimatyzować ze
szkołą, ludźmi i tak dalej.
-Princessa
rzuciła propozycją wyjścia gdzieś dziś pod wieczór – Justin zmienił temat i
napił się coca-coli. Spojrzałam na niego
z szeroko otwartymi oczami. Czy on nie zrozumiał w moim zdaniu sarkazmu?
-No
przynajmniej będzie jakieś urozmaicenie tego tygodnia –Christian przewrócił
oczami, grzebiąc w sałatce – Cholera, po co ja to brałem? To jest nie dobre,
nie ma tu nic, co da się zjeść. Same zielsko.
-Chcę Ci
przypomnieć, że miałeś się odchudzać przez miesiąc – Powiedziałam, wskazując na
niego.
-Jeżeli on
ma się z czego odchudzać, to ja jestem zakonnicą – Zaśmiała się rudowłosa i
wzięła następne kilka frytek do ust.
-Po prostu
przegrany zakład trzeba wykonać – Justin dumnie rozciągnął się na krześle i
założył nogę na nogę. W tamtym tygodniu założyli się o coś, no i o to są tego
skutki.
-Ale tak
szczerze powiedziawszy, to ten sos jest sto razy bardziej kaloryczny niż ta
sałatka – Skrzywiłam się na samą myśl, dlatego w mojej sałatce nie ma żadnego z
tych sosów podawanych na stołówce. Nie dość, że kaloryczne, to przede wszystkim
nie zdrowe dla organizmu.
-Dobra
Chris, bo zeszliśmy z tematu. Wychodzimy dziś? – Spojrzał na chłopaka, a ja
wstałam, biorąc tacę do ręki. Justin momentalnie przerzucił swój wzrok na moją
osobę – Gdzie idziesz?
-Wyrzucić
to? No i chciałabym się jeszcze pouczyć na angielski. Większość osób już była
pytanych, więc coś czuję, że niedługo mnie to także spotka. Wolałabym coś
umieć, niż dostać jedynkę – Posłałam w jego stronę uśmiech
-Pójść z
tobą? – Zapytał i już chciał nawet wstawać.
-Chcę się
nauczyć czegoś, a w twoim towarzystwie niczego się nie nauczę. Poza tym lepiej
obgadajcie plan na dziś wieczór, to przekaże mi ktoś później. Cześć –
Uśmiechnęłam się i zwróciłam się w stronę wyjścia ze stołówki . Dzisiejszy
dzień zapowiada się na naprawdę długi. Mam nadzieję, że wrócę jeszcze dzisiaj,
a nie początkiem dnia następnego, jak to zwykle bywa podczas takich spotkań.
*****
Pierwszy rozdział za
nami. Mam nadzieję, że nie jest najgorszy. Z góry przepraszam, jeżeli są jakieś
powtórzenia. Nie czytałam rozdziału drugi raz, ale mam wrażenie, że jest ich
mnóstwo. Nie wiem czy patrzyliście na zakładkę ‘bohaterowie’. Jest tam tylko troje
bohaterów, ale to tylko dlatego, ponieważ muszę zastanowić się jakie postacie
będą występować, które są ważne. Drugim powodem jest zwyczajny brak czasu.
Nawet nie zrobiłam od nowa obrazków, tylko wzięłam stare, a muszę zrobić nowe,
ponieważ na blogspocie nie jest widoczny efekt przeźroczystości :3 Gdyby miał
ktoś jakieś pytania proszę je kierować na formspring.me/100xkissme lub na twittera @whitegoody . Na formspringu nie trzeba się
logować w przeciwieństwie do tt. Co do samej historii jestem okropną
romantyczką, ale nie oznacza to, że już w drugim rozdziale będzie wielka
miłość. Ojjj, nie. Poczekacie sobie trochę, a nawet nie trochę, a bardzo :D Jak
już wspomniałam w komentarzu do prologu, historia ta będzie prosta. Nie mam
zamiaru dodawać jakiś skomplikowanych wątków. To chyba na tyle. Zmykam. Do
napisanie :)
little_girl